Sesja z Olą była pełna przygód :) Zaczęła się od pana żula, który nie chciał nam pozwolić na robienie zdjęć na „jego terenie” :D Ale Ola doskonale go zagadała i poszłyśmy dalej :D Wychodząc z lasu zaatakowała nas tak straszna chmara owadów, że chyba nigdy nie byłam w podobnym potrzasku. Musiałyśmy biec przez plażę i odganiać się od komarów i muszek, które wpadały nam do oczu, ust, nosa… W dodatku pogoda znowu płatała mi figle i postanowiła się na nas wypiąć – w środku sesji nagle zaczęło padać. Ogólnie deszcz na plaży nad Wisłą, gdzie do samochodu mamy 15 minut na piechotę przez las, nie jest za wesoły, nie wspominając o burzy. Uwielbiam takie niezapowiedziane opady, które psują mi sesję… Na dodatek miałyśmy bardzo dużo rzeczy, Ola – ciuchów, ja – sprzęt + statyw z tłem, więc zmoczenie tego wszystkiego nie było za fajne. Musiałyśmy się pospieszyć i wcześniej skończyć, a ja tak liczyłam na zachód słońca… Niemniej jestem zadowolona i myślę, że zrobiłyśmy kilka naprawdę fajnych ujęć!
Piękne zdjęcia, i oczywiście piękna modelka – dobra robota
PolubieniePolubienie
Petarda.
PolubieniePolubienie