Fotografii uczyłam się w Akademii Fotografii w Warszawie w roku akademickim 2012/13. Bardzo miło wspominam tę szkołę. Teraz co prawda znaczna część świetnych wykładowców odeszła, zmieniła się też siedziba, więc nie wiem, jak to wygląda, ale za „moich czasów” było bardzo fajnie ;)
Ludzie często się mnie pytają, „czego się nauczyłaś właściwie w takiej szkole?”. Nie da się odpowiedzieć jednoznacznie. Ja uważam, że przede wszystkim nauczyłam się inaczej myśleć o fotografii, nawet jeśli nie realizuję tego w swoich zdjęciach, to mam to w głowie i nie czuję się tak „pusta”. Taka szkoła otwiera głowę na inne typy fotografii, a także zmienia spojrzenie na ten „swój”. Moim konikiem były portrety, ale naprawdę nie wiem, na czym bym teraz zarabiała, gdyby Patryk Karbowski nie kazał mi latać w deszczu po Warszawie i nie wpychać się z obiektywem między ludzi na zajęciach z reportażu ;) Dalej był stała 10 metrów od grupy z teleobiektywem i robiła „super zdjęcia” :D
Zostałam też w teorii nauczona czegoś, czego do tej pory nie potrafię wykorzystać w praktyce, czyli pracowania seriami, rozplanowywania sesji w konkretny sposób, pracy nad konkretnymi projektami. Dla mnie nadal w moim portfolio panuje chaos, dalej nie mam swojego stylu, dalej ciągle robię coś tak, a innym razem tak. Niby „tylko portrety”, a jednak nie potrafię się zidentyfikować. Raz strzelę fashion jak się trafi, raz portrety w studio, raz buduarowe klimaty w mieszkaniu… nie potrafię się zdecydować. Ciągle chcę robić coś innego, nocne, dzienne, świecenie lampą, z zastanym, akty, barokowe suknie… i taki chaos. Może potrzebuję jeszcze więcej czasu. Pierwszy, ważny dla mnie projekt, który zrobiłam (o patriotyzmie) został rozebrany na części pierwsze przez użytkowników internetu, pojedyncze zdjęcia wylądowały na demotywatorach z głupimi podpisami o modzie na patriotyzm czy na randomowych fanpage’ach, oczywiście bez pytania mnie o zgodę (której na 100% bym nie wyraziła). Nie byłoby to dla mnie tak bolesne, gdyby nie fakt, że w projekcie samo zdjęcie niewiele znaczy. Projekt ogląda się całościowo, czytając tekst i oglądając wszystkie zdjęcia – wtedy ma to jakikolwiek sens. No i zniechęciłam się.
Szkoła fotograficzna (nie darmowe technikum ani kursy w MDK) to moim zdaniem ważny punkt w karierze każdego fotografa. Jasne, boli wydanie kilku tysięcy, boli „stracenie” roku czy dwóch. Ale bez niej, mam wrażenie, myśli się o fotografii dosyć samolubnie, subiektywnie. Ja naprawdę szczerze nie lubiłam niektórych zajęć, ale chodziłam na nie, uczyłam się czegoś, co mi nie pasowało. Jeszcze wtedy byłam przekonana, że nigdy nie będę robiła takich zdjęć, stosowała takiej obróbki, korzystała z takiego światła itp. Ohh, w jak ogromnym byłam błędzie! Teraz cieszę się z każdych znielubionych zajęć, na których byłam obecna.
W szkole foto uczysz się oglądania zdjęć i patrzenia na nie. Poznajesz kanon fotograficznej historii, a nie gapisz się na zdjęcia z fotobloga czy tumblra. Zastanawiasz się, po co właściwie robisz 100 zdjęć, skoro możesz się postarać i zrobić 20, z czego i tak 10 będzie dobrych? Myślisz nad tym, jak najprościej coś przedstawić, zamiast używać 15 rekwizytów do jednego zdjęcia (to ja!), które miałyby za zadanie jak najdosłowniej oddać to, co chcesz pokazać (a po co?).
Najgorsze, że większość z tych rzeczy znam w teorii, ale moją pracę weryfikuje mocno rzeczywistość. Pewnie dlatego, że patrzę na fotografię w sposób bardzo techniczny, jako zawód, jako coś, na czym chcę zarabiać. Nie myślę o artyzmie, wystawach. Bliżej mi do fotografa, który robi zdjęcia do paszportów, niż do Bownika. Często w mojej pracy bywają sytuacje, gdy chociażby zrobienie modelce zdjęcia pod słońce (a są to moje ulubione zdjęcia) spotyka się ze sprzeciwem, bo według klientek odbiega od „normalnego” robienia zdjęć. Cóż więc mówić o artystycznych zdjęciach?
Polecam wydanie każdemu trochę kaski na porządną szkołę, z dobrym sprzętem (my pracowaliśmy na Profoto, Apple’ach, Wacomach), gdzie można nauczyć się po trosze wszystkiego i pójść w to, co się najbardziej spodoba.
Jeśli chodzi o mój dyplom, to oczywiście ruszyłam w portret. Moim promotorem był Szymon Szcześniak.
Moja obrona wyglądała tak:
(zdjęcie z telefonu, kilka minut przed obroną, łapy mi latały ;))
Druk był w formacie A0, natomiast podpisy były osobno (tutaj postanowiłam połączyć je ze zdjęciami).
Moja praca przedstawiła kilka dziewczyn, wszystkie z nadwagą (mniejszą lub większą), a także otyłością, które z różnych powodów walczą ze swoim ciałem. Praca poruszała problem fałszywej oceny kobiet, walczących ze swoją tuszą – „żre w macu”, „niech się ogarnie”, „niech przestanie tyle jeść”. Problem z fizycznością jest także problemem w głowie, z którym dużo trudniej sobie poradzić, może mieć też źródło w najróżniejszych chorobach, które nie tyle co uniemożliwiają, ale bardzo utrudniają codzienną walkę z wagą czy centymetrami.
Chciałabym tym postem zakończyć ataki, kierowane we mnie, że wybieram sobie tylko chude niunie do zdjęć, że oceniam przez pryzmat sylwetki. Nie moja wina, że tak niewiele dziewczyn akceptuje swoje większe kształty i chce zgłaszać się do mnie na zdjęcia. Każda z dziewczyn, która pomogła mi w projekcie (za co bardzo serdecznie dziękuję!), otrzymała ode mnie zdjęcia studyjne z sesji (już ubrane i z twarzą). Z każdą współpracowało mi się fenomenalnie!
Prawie wszystkie kobiety, przedstawione w projekcie, są modelkami. Modelkami plus size, współpracującymi z agencjami i uśmiechającymi się do obiektywu. Jednocześnie chcą pracować nad ciałem, ale także pragną akceptacji dla swojego wyglądu. Bo nie ma powodu, by kogokolwiek gnoić za to, jaką ma tuszę.
PS „Prawie” wszystkie, bo wśród nich jest również mój autoportret.
Podoba mi się twój projekt. Pokazuje, że nie każda osoba która ma więcej kilogramów siedzi, nic nie robi oprócz jedzenia i jedzenia.
PolubieniePolubienie
Twoja praca dyplomowa wywołała ciarki na całym moim ciele.. Gratulacje! :)
Sama zaczynam swoją przygodę z AF tylko w Krakowie i na zaocznych :) Za mną pierwsze 2 dni zajęć i jestem zakochana w tej szkole! Niby na razie same podstawy, ale wszyscy tak zasłuchani :) Już nie mogę się doczekać następnego zjazdu! Boli że kosztuje to tyle kasy, ale już dzisiaj, zaledwie po 2 dniach nauki wiem, że to będą dobrze zainwestowane pieniądze :) Kolejnym plusem tej szkoły są ludzie! Kurcze w końcu ktoś rozumie jak nie rozstaję się z aparatem, nie patrzy na mnie jak na jakiegoś kosmitę mówiąc tu piękne światło, tu byłyby ładne zdjęcia itp :D
PolubieniePolubienie
Do akademii foto chodziłaś dziennie czy zaocznie? Ile miałaś wtedy lat? Jak myślisz w jakim wieku najlepiej sie do niej zapisać? :)
PolubieniePolubienie
Chodziłam dziennie, zaczęłam od razu po maturze (nieskończone 19 lat) i uważam, że to odpowiedni wiek. Akurat rok przed studiami, teraz dużo łatwiej się studiuje mając jakiś fach w ręku i alternatywę na przyszłość.
PolubieniePolubienie
Gdzie teraz studiujesz?
PolubieniePolubienie
Na UW, filologię polską ;)
PolubieniePolubienie
Rozumiem, że obecnie żeby w jakiś sposób dowieść iż potrafi się fotografować potrzebny jest papierek?
Jak pokazują przykłady z historii fotografii kiedyś nie był on tak pożądany… najważniejsza była pasja i samorozwój… no ale cóż… mamy postęp cywilizacyjny… itp, itd.
A biorąc pod uwagę sam temat fotografii… powiedziałbym że bardziej są to prace o tematyce socjologicznej niż fotograficznej (no ale ja się na tym nie znam bo się nie kształciłem w tym kierunku). Jednak drobną różnicę w tych pracach i jakiś np Dorothei Lang (co też się zajmowała problematyką społeczną) momo wszystko dostrzegam – ale ona działała daaawno temu to może dlatego jej prace były inne ;)
Życzę wytrwałości w samorozwoju i działaniu bo to daje zdecydowanie więcej niż jakiś papierek (jaki by on nie był).
PolubieniePolubienie
Hmm, pierwszy raz się spotykam z twierdzeniem, że w fotografii potrzebny jest papierek :p Raczej nikt na to nie patrzy i nie pyta. Wiadomo, że fajnie odbyć jakieś poważniejsze szkolenie, bo dzięki temu można uznać, że posiada się szerszą wiedzę z większego zakresu niż tylko to, czym się zajmujemy i co nas interesuje ;)
PolubieniePolubienie
No właśnie dokładnie to miałem na myśli, że nie trzeba papierka aby się na czymś znać… a wiedzę można czerpać z wielu źródeł. Niby pracuję w wyuczonym zawodzie ale zdecydowanej większość tego co robię nie nauczyłem się w szkole tylko samemu (już po jej ukończeniu). Szkoła to etap… a nie wyznacznik!
PolubieniePolubienie
Przed akademia chodzilas na jakieś kursy warsztaty?
PolubieniePolubienie
nie
PolubieniePolubienie
Jakiego photoshopa używasz?
PolubieniePolubienie
CS6
PolubieniePolubienie