Ta sesja nie do końca była „moja”, bo organizował ją mój chłopak, ale całkiem się w nią zaangażowałam i ostatecznie zdjęcia z Angelą robiliśmy w zasadzie po równo :) Największym problemem była niekończąca się pogoń za kwitnącymi drzewkami, które pojawiały się i równie nagle znikały, nieraz burząc plany na sesję. W przypadku sesji z Angelą, dopiero kilka godzin przed sesją potwierdziliśmy jej miejsce, bo jeszcze tego samego dnia jeździliśmy samochodem po Warszawie w poszukiwaniu kwitnących drzew. Na szczęście wszystko się udało, a ja wreszcie zrobiłam wymarzone ujęcia w magnoliach :)