Sesję z Olgą zorganizowałam bardzo spontanicznie – właściwie miało jej nie być ;) Studio było zarezerwowane na 3 godziny pod zlecenie, które klientka odwołała 2 czy 3 dni wcześniej. A studio zaklepane, wizażystka w gotowości… Napisałam więc do Olgi, która zgłosiła się swego czasu do sesji makijażowych, pokryła tylko koszty studia, a my z Madzią zaszalałyśmy :)
To była moja pierwsza sesja w nowym-starym studio. Jak pewnie zauważyliście, bardzo długo w ogóle nie działałam w studio, nie brałam też studyjnych zleceń. Powód był prosty: nie chciałam, bo nie miałam „swojego” studia. Gdy w 2011 roku zaczynałam z fotografią studyjną, zasiedziałam się w przemiłym studio na Ochocie. Uwielbiałam tam pracować! Było małe, kameralne, niedrogie. W sam raz do sesji portretowej, a przecież takie głównie robię. Były minusy – najpierw miałam problemy z dojazdem komunikacją (jechałam od siebie z przesiadką ok. 1 h 15 min), a potem nigdy nie było gdzie parkować, no i parkomaty… Było też trochę mało miejsca, jeśli ktoś przyszedł za wcześnie – musiał czekać tam, gdzie był plan zdjęciowy, co często rozpraszało i krępowało modelki. Ale mimo tych i innych problemów, nie zmieniałam studia przez 2 lata. Niestety pod koniec 2013 roku studio przeniosło się w inną lokalizację, dużo dalej, a ja postanowiłam szukać innego.
„Błąkałam się” tak po warszawskich studiach, w żadnym nie mogłam zagrzać miejsca. Przyzwyczaiłam się do tamtego, tamtego sprzętu, tamtej atmosfery, spokoju, możliwości rezerwacji przez internet na własne konto. A tutaj nagle: piszę maila z rezerwacją, czekam 2 dni, odpisują, że ok, potem jeszcze muszę dzwonić, potwierdzać, przychodzę na sesję – okazuje się, że na stronie www podana była cena netto, muszę dopłacać 20 zł, a tu jeszcze dopłata za plexi/tło, nagle się okazuje, że zamiast 100 zł muszę płacić 140 za 2 godziny i wynajem przestaje się zupełnie opłacać. Idę gdzieś indziej, tutaj dzwonię z rezerwacją, ale termin zajęty, może inny dzień?, ale ja nie wiem, muszę spytać modelki, modelce nie pasuje, dzwonię z innym terminem, ten też już zajęty – i tak przez 2 dni. W jeszcze innym rezerwuję, wszystko ok, potem dzwonią, żeby jednak przesunąć, bo inna ważna sesja, bo komercja, bla bla. A ja zawsze proszę klientów o nieprzesuwanie sesji studyjnych, bo potem jest problem, bo wszystko pozajmowane, bo właścicielowi nie pasuje – jak teraz wyglądam, gdy muszę przesuwać, bo nasza sesja jest zbyt mało ważna? Przychodzę do kolejnego, a tu mi siedzi właściciel za plecami, kręcą się jacyś ludzie, rozmawiają, kolejni wynajmujący przychodzą za wcześnie, patrzą mi się na ręce…
Oczywiście to historie z tych tańszych warszawskich studiów, do 100 zł/h. Nie wspominam o tym, że 3/4 z nich absolutnie nie jest warta swojej ceny (porównując z pozostałą 1/4). Niestety zazwyczaj jest tak, że 75% ceny sesji to wynajem studia na 2 godziny. Komu się to opłaca? Chyba nikt się nie dziwi, dlaczego preferowałam plenery… ;) Wiem, ile kosztuje sprzęt studyjny i utrzymanie studia, zwłaszcza w Warszawie (dlatego też nie mam swojego), ale jeśli mam płacić 200 zł za posiedzenie w studiu bez ogrzewania, dziesiątki wygadanych minut, żeby dopasować termin, brudne tło polipropylenowe, które retuszuję przez godzinę na jednym zdjęciu to chyba coś tu jest nie tak…
Po prostu miałam dość uganiania się po całym mieście za odpowiednim miejscem do pracy. A tu dzwonią klientki zainteresowane sesją biznesową, zbliża się zima, na zewnątrz ciemno przez 90% doby, a ja co 3 tygodnie chora po jesiennych plenerach, więc co tu robić? Przypomniałam sobie o „moim” dawnym studio, sprawdziłam lokalizację… ehh, no w sumie nie tak daleko, trasą jestem w 25 minut, parkomatów brak, połączenie z centrum dobre. I cena! W końcu normalna. Ale ryzyko, znowu ryzyko… Trudno, trzeba je podjąć.
Jak zauważyliście po ilości ostatnich sesji studyjnych – ryzyko się opłaciło i znowu mam „swoje” studio :) W którym pracuje mi się jeszcze lepiej, niż w poprzedniej lokalizacji. Dużo miejsca, cudowna atmosfera, spokojna okolica, cena jeszcze o 5 zł niższa niż wtedy, sprzęt, z którym najlepiej się „rozumiem”, bo właśnie na nim się uczyłam i znam go najlepiej. Ku mojej radości, moje konto na stronie www było aktywne, więc mogłam od razu sama wpisywać się w wolne terminy w kalendarzu. Wiadomo: standard jest niższy niż w profesjonalnych studiach, ale za tę cenę i porównując do innych, 2-3 razy droższych warszawskich studiów – rewelacja. A zdjęcia z takiego studia – identyczne, przynajmniej biorąc pod uwagę sprzęt, bo osobiście uważam, że lepsze, ze względu na moją pracę.
Wszystko wyżej napisałam z kilku powodów: odpowiadając na pytania, dlaczego ostatnio ciągle tylko studio; usprawiedliwiając zmiany, jakie we mnie zaszły jeśli chodzi o podejście do sesji studyjnych; namawiając innych fotografów do nie poddawania się i nie rezygnowania, nawet jeśli wszystko nie sprzyja ;) Ja mam nadzieję, że dłuuugo nie będę musiała rezygnować z tego miejsca i zrobię w nim jeszcze wiele pięknych sesji!
A teraz czas na pierwszą sesję w nowym-starym studio! Pozowała Olga, malowała Magda Borowik <3
I na koniec mały „bonus”, czyli filmik z obróbki poniższego zdjęcia: https://www.youtube.com/watch?v=1__hVMidxh8 :)
Przed/po
Dziękuję dziewczynom za współpracę i oczywiście zapraszam na sesje studyjne! :)
Pierwsze z pyłkiem świetne. Cyjan, magenta, żółty.
PolubieniePolubienie