Uwielbiam spontaniczne sesje! Z Edytką to nasze już któreś zdjęciowe spotkanie z rzędu, ale Eliza jest ze Śląska i nie miałyśmy okazji wcześniej się złapać. Gdy tuż przed weekendem dziewczyny odezwały się, żebyśmy coś podziałały w sobotę, szybko zaczęłyśmy szukać studia. Niestety nie był to łatwe – przedwalentynkowy weekend, za oknem szarówka, wszystkie wnętrza zajęte od rana do wieczora… W końcu w piątek rano Edycie udało się telefonicznie zarezerwować naprawdę piękne wnętrze! Przez telefon właściciel potwierdził dostępność i poprosił o przesłanie jeszcze maila z wszystkimi informacjami. Byłyśmy super podekscytowane i w naszych głowach już kiełkowało mnóstwo pomysłów na sesje. Do czasu, gdy Edyta po kilku godzinach dostała odpowiedź na swojego maila, że studio jest jednak cały dzień zajęte :))) Powiem Wam, że dawno nie spotkałam się z takim brakiem profesjonalizmu ze strony wynajmujących. O godzinie 16:00 dzień przed sesją zostałyśmy bez wnętrza i jakiegokolwiek pomysłu. Zaczęłyśmy już dość histerycznie przeszukiwać internet i dzwonić do wszelkich studiów czy wnętrz. Na szczęście na ratunek przybyli mega profesjonalni właściciele Pracowni Salwa! I w ten oto sposób miałyśmy do dyspozycji ciekawe, nietuzinkowe wnętrze.
Jak Wam się podoba nasza współpraca? :)





















































